Nasi Klienci, którym pomogliśmy odzyskać odszkodowanie
Od 1978 roku otrzymywał rentę wyrównawczą od ubezpieczyciela sprawcy wypadku - 800 zł miesięcznie. Przez blisko 42 lata był przekonany, że ubezpieczyciel na pewno "prawidłowo" wyliczył wysokość tej renty.... Kiedy zaproponowałem pomoc, powiedział - "nie ma sensu sprawdzać, przecież to największy ubezpieczyciel w kraju i oni na pewno by mnie nie oszukiwali... Lepiej tego nie ruszajmy, bo jeszcze mi całkiem zabiorą...
Czyżby klient miał rację?
Jak myślicie?
Pan Andrzej, bo o nim mowa, nie miał nic do stracenia a jedynie mógł tylko zyskać i zgodził się na bezpłatną weryfikację jego sprawy.
Jakież było jego zdziwienie kiedy okazało się, że od 15 lat powinien otrzymywać blisko 1230 zł zamiast 800 comiesięcznej renty❗ Tracił każdego miesiąca 430 zł❗ Rocznie to strata 5160 zł❗Przez ostatnie 15 lat stracił ⚠️UWAGA 77 400 zł❗ SIEDEMDZIESIĄT SIEDEM TYSIĘCY CZTERYSTA ZŁOTYCH❗ ✅
Na szczęście od teraz dzięki naszej pomocy otrzymuje co miesiąc blisko 1230 zł renty - z tytułu utraty zdolności zarobkowej.
✅ Otrzymał również wyrównanie renty za 3 ostatnie lata - ponad 15 000 zł.
Ponadto wynegocjowaliśmy kwotę blisko ĆWIERĆ MILIONA ZŁOTYCH kapitalizacji renty.
⚠️Pamiętaj, wypłacane roszczenia rentowe nigdy się nie przedawniają⚠️ Nie pozwól na stratę Twoich pieniędzy - bezpłatnie zweryfikuj wysokość Twojej renty z OC sprawcy💰 Ubezpieczyciel sprawcy - SAM SIĘ NIE WYCHYLI...nie licz na to.
Pan Andrzej dzięki naszej pomocy, po 42 latach od wypadku otrzymał dopłatę blisko 250 000 zł - ĆWIERĆ MILIONA ZŁOTYCH❗ liczby mówią same za siebie, dlatego jeśli znasz kogoś kto otrzymuje rentę z OC SPRAWCY, koniecznie skontaktuj taką osobę ze mną TERAZ ☎️ 601730001
Nie sugeruj się odległym czasem od wypadku - 📱napisz lub zadzwoń TERAZ ☎️ 601730001
Po wypadku ludzie często są w najtragiczniejszych dla siebie momentach życia. 🆘 Potrzebują normalnej ludzkiej rozmowy, ale też fachowych wskazówek - co dalej ⁉
Bo przecież za rogiem czeka już konfrontacja z ubezpieczycielem i zacięta walka o odszkodowanie i prawo do godnego życia po wypadku.
Takie podziękowania za okazaną pomoc i wspracie, dają nam - agentom ogromną radość i satysfakcję z pomagania ludziom 🤝
To właśnie sprawia że moi klienci polecają mnie innym🗣
Pani Eugenia
dziękuje za pomoc
CZTEROKROTNIE POSZKODOWANA W WYPADKU !!!
Historia naszej klientki, która w wyniku jednej kolizji drogowej została czterokrotnie poszkodowana nie różni się niczym od wielu innych historii w Polsce.
Był jesienny wieczór i bardzo mocno padał deszcze. W na jednym ze skrzyżowań Joanna zatrzymała się na czerwonym świetle. Jednak jadący za nią kierowca nie zachował ostrożności w wyniku czego uderzył w tył jej Passata. Auto sprawcy wbiło się delikatnie pod zderzak auta Joanny S. i podrzuciło tym samym je ku górze. Padał mocno deszcz, był wiatr i było zimno. Zmęczona po całym dniu pracy wyszła i zauważyła, że nic poważnego się nie stało. Jednak po dokładniejszym przyglądnięciu się tyłowi auta okazało się, że zderzak jest delikatnie przerysowany Stała się więc poszkodowaną przez sprawcę kolizji. Zadzwoniła do ojca z zapytaniem co ma robić. Ten zaś kazał dzwonić na policję. Tu okazało się, że będzie poszkodowana po raz drugi tym razem przez policję. Dowiedziała się, że policja nie ma czasu na kolizje i niech sobie radzi sama, albo czeka 3 godziny w nocy na tym deszczu i chłodzie w środku Wrocławia, aż ktoś znajdzie czas i przyjedzie. Sprawca powiedział, że nie napisze żadnego oświadczenia ponieważ uszkodzenia są małe i może jej dać 100 zł. Pojawiło się pytanie co robić. Na szczęście ojciec Joanny skontaktował się z naszym pracownikiem i ten zadzwonił na miejsce wypadku, poinformował Panią Joannę o jej prawach a sprawcy zaś wytłumaczył bez względu na rozmiar szkody jest on sprawca i odpowiedzialność musi przyjąć w innym przypadku po dłuższym czasie i tak przyjedzie na miejsce i ukarze go dodatkowo mandatem karnym Po krótkiej i stanowczej rozmowie z naszym przedstawicielem sprawca napisał oświadczenie i przyznał się do winy.
Minęło około godziny kiedy zmarznięta Joanna przyjechała do domu. Wówczas kiedy już się uspokoiła poczuła, że boli ją szyja i ogólnie jest jej słabo. Była bardzo zdziwiona ponieważ uderzenie nie było tak wielkie. Natomiast rano kiedy już się przebudziła była bardzo zdziwiona, że bóle głowy i szyi się nasilił. Kiedy zaś zrobiła pierwsze kroki okazało się dodatkowo, że boli ją kolano. Wówczas żałowała, że nie wezwała na pogotowie. Skontaktowała się z Przedstawicielem, z którym rozmawiała dzień wcześniej i opowiedział mu o swoich problemach, ten zaś wytłumaczył jej co ma robić dalej. Zgodnie ze wskazówkami udała się na pogotowie. Tam poszkodowana zderzyła się z rzeczywistością służby zdrowia i tym razem została poszkodowana przez ta instytucję. Na wizytę na pogotowiu oczekiwała ponad cztery godziny, z bólem głowy, szyi i kolana. Po wstępnych badaniach usłyszała, że nie widać zmian pourazowych i że ma iść do domu. „Nic Pani nie jest, poboli, poboli i przestanie” Znów zrezygnowana nie wiedziała co robić, kolejny telefon do naszego pracownika spowodował jednak, że zrozumiała, że na pogotowiu zajmują się jedynie połamanymi i ciężko rannymi ludźmi. Poszła więc do lekarza rodzinnego, ten zaś zauważył, że doszło do urazy kręgosłupa szyjnego i że kolano również jest dziwnie napuchnięte. Dostała skierowanie do neurologa i lekarza ortopedy. Okres oczekiwania na wizytę na NFZ około 3 tygodni. Po konsultacji z naszym przedstawicielem, udała się na prywatne wizyty, dzięki czemu już po trzech tygodniach była w trakcie rehabilitacji. Ból szyi ustępował, a zawroty głowy zanikały. Jednak pozostał problemy z kolanem. Jeden specjalista po zdjęciu RTG ustalił konieczność operacji, drugi niezależny w klinice sportowej nakazał dodatkowe badania rezonansu magnetycznego kolana. Oczywiście najbliższe możliwe badanie na NFZ to kolejny rok. Kolejna wizyta prywatna i prywatne badanie. Kolejne setki złotych na leczenie. Jednak okazało się, że to nie koniec. Operacja łękotki kosztowała 4500 zł, skąd na to wziąć pieniądze.
Dzięki naszym poradom, skompletowała dokumentację medyczną i za naszym pośrednictwem zgłosiła szkodę na zdrowiu. Tu została po raz czwarty poszkodowana, tym razem przez towarzystwo ubezpieczeniowe. Firma ubezpieczeniowa stwierdziła, że w wyniku tak małej stłuczki nie mogła doznać żadnych obrażeń. Ciekawe, wynika na to, że nasza klienta specjalnie poddała się operacji, aby za nią zapłacić po czym zyskać zwrot. Towarzystwo mimo licznych interwencji pozostawało na swoim stanowisku nie przyjmując w ogóle odpowiedzialności. Odwołania i wezwania do zapłaty nie pomagały. Więc wykorzystaliśmy swoją broń, jaką jako jedna z nielicznych w Polsce posiadamy - Kancelarię. Nie było łatwo przekonać zrezygnowaną i przestraszoną klientkę, że warto iść do sądu. Udało się już pozew sądowy spowodował natychmiastową zmianę stanowiska towarzystwa ubezpieczeniowego. Stwierdzili, że 3 tysiące to mogę wypłacić i jest to ich ostateczna decyzja. Ale było już dla nich za późno. Kancelaria przyjęła pieniądze i wyszła do sądu o brakujące 12 tysięcy zadośćuczynienia i 6250 kosztów leczenia, łącznie 18250 zł. Jak się w międzyczasie okazało klienta po tych całych perturbacjach ma lęki przed jazda samochodem. Psycholog stwierdził lęki związane bezpośrednio ze szkodą, co spowodowało kolejne zwiększenie roszczenia. W sądzie zostali powołani biegli z zakresu rekonstrukcji zdarzeń i Medycyny , którzy swoimi opiniami potwierdzili opinie naszych biegłych i tym samym, zamiast poszkodowania kolejny raz klienta uzyskała 17 436 zł po potrąceniu naszej prowizji.
Czy bez naszej pomocy poradziła by sobie? Kiedy zrezygnowałaby? Może już tego mroźnego wieczoru, może na pogotowiu, może podczas przewlekłego leczenia, może po odmowie wypłaty przez firmę ubezpieczeniową? A kiedy Państwo już macie dość? Czy nie lepiej mieć po swojej stronie specjalistów?
Wiosną 2007 roku miałem wypadek. Wysiadając z tramwaju zostałem potrącony przez samochód, doznałem wieloodłamowego złamania nogi, miałem złamaną rękę, byłem potłuczony. Sprawca został ukarany przez sąd, a ja w międzyczasie powierzyłem swoją sprawę jednej z renomowanych firm. W firmie tej powiedziano mi że wystąpiono z roszczeniem w wysokości 30 tysięcy złotych. Czekałem parę miesięcy, ale niewiele się w mojej sprawie działo, ciężko mi się było skontaktować z osobą która prowadziła moją sprawę. Znajomy który miał wcześniej wypadek, podpowiedział mi, że żebym zrezygnował z dotychczasowej firmy i powierzył ją Panu Dominikowi, on był zadowolony z jego pomocy i uzyskał duże odszkodowanie, więc tak też zrobiłem. Po paru miesiącach dostałem odszkodowanie, łącznie ponad 45 tysięcy złotych. Byłem zaskoczony szybką reakcją i wysokością odszkodowania, mam pieniądze na dalszą rehabilitację.
Jakub K. lat 23, Warszawa
W 2006 r miałam wypadek samochodowy, jadąc jako pasażerka. Wylądowałam w szpitalu, miałam poważne problemy z kręgosłupem. Nie wiedziałam, że należy mi się jakieś odszkodowanie, ponieważ za sprawcę został uznany kierowca, z którym jechałam, więc myślałam że nie mogę się starać o odszkodowanie... Po paru tygodniach przyjaciółka powiedziała mi, że powinnam starać się o odszkodowanie z polisy OC sprawcy, ponieważ nawet takim wypadku jak mój odszkodowanie się należy. Zgłosiłam szkodę do firmy ubezpieczeniowej, wypełniłam druki, dostarczyłam niezbędne dokumenty. Komisja orzekła 6% uszczerbku na zdrowiu i dostałam 6 tysięcy złotych odszkodowania. Cała sprawa trwała bardzo długo. Nie była to satysfakcjonująca mnie suma, po jakimś czasie pojawiły się dalsze problemy ze zdrowiem. W moim przekonaniu zadośćuczynienie za ból i cierpienia których doznałam, a także za problemy zdrowotne z którymi borykam się do dziś powinno być znacznie większe. Zdecydowałam się więc dochodzić swoich spraw z pomocą Pana Dominika Skoczka. Opłaciło się, ponieważ firma uzyskała dla mnie jeszcze ponad 25 tysięcy złotych odszkodowania, oraz 15 tysięcy jako zwrot utraconych zarobków - prowadziłam własną działalność gospodarczą.
Iwona R. lat 27, Warszawa
W marcu 2007 roku wracałem w nocy z wiejskiej zabawy do domu, który był parę kilometrów dalej. Było ciemno, szedłem po właściwej stronie drogi. Na zakręcie z naprzeciwka nadjechał z dużą prędkością samochód, oślepiły mnie jego światła i nie zdążyłem uskoczyć w bok. Obudziłem się w szpitalu, miałem połamane nogi, problemy z kręgosłupem, urazy głowy i właściwie całego ciała. Policja umorzyła dochodzenie z powodu niewykrycia sprawcy, ja przeleżałem jeszcze 2 miesiące w szpitalu. Byłem w bardzo trudnej sytuacji, nie miałem pracy i nie mogłem pracować. Pan Dominik, który się ze mną skontaktował, zapewnił mnie że pomimo niewykrycia sprawcy firma odzyska odszkodowanie, ale za bardzo w to nie wierzyłem. Byłem bardzo zaskoczony, gdy dostałem prawie 5 tysięcy odszkodowania już po trzech miesiącach, a później jeszcze więcej, w sumie ponad 40 tysięcy złotych.
Grzegorz W. Kozienice
Zostaw swój numer
zadzwonimy do Ciebie
jeszcze dziś!
W razie jakichkolwiek pytań serdecznie zapraszamy do kontaktu z naszym biurem. Chętnie udzielimy potrzebnych odpowiedzi, a w przypadku zainteresowania wyjaśnimy kolejne kroki współpracy.